Rozdział 3.
Sobota, dzisiaj Lin wstała o 10:00. Ubrana i uczesana musiała iść zrobić zakupy w
mieście i zaprowadzić psa do weterynarza. Jej piesek miał pokaleczoną prawą
łapkę, ponieważ bardzo lubił wchodzić tam gdzie nie trzeba.
Linsey pomyślała, że jak wróci do domu i ogarnie jej czysty pokój, to zrobi sobie dzień relaksu.
Gdy wróciła i posprzątała, od razu odsłoniła zasłony (aby światło dotarło do pokoju) i usiadła na łóżku z maseczką. Po 10 minutach ktoś zapukał do jej okna, a ona bardzo się wystraszyła. Zobaczyła, że za oknem stoi Jerry i Max (jego najlepszy przyjaciel). „O kurczę blade! Co ja mam zrobić? Mam tą okropną maseczkę na twarzy” pomyślała i szybko otarła twarz od ręcznik, który leżał na łóżku. Otworzyła okno i popatrzyła w lśniące oczy Jerry’ego. – Siemka Lin!- Powiedział uśmiechnięty Jerry- Widzę, że robiłaś maseczkę, nie wiem po co dziewczyny to na siebie kładą skoro i tak są piękne-. Lin uśmiechnęła się do niego szeroko i powiedziała, że to tylko maseczka nawilżająca. Do Maxa zadzwonił telefon, więc odszedł kawałek dalej.
- Masz maseczkę na nosie- zachichotał Jerry. Linsey zaczęła wycierać cały nos, ale jak na złość nie mogła znaleźć tego miejsca gdzie maseczka została. Jerry przybliżył się troszkę bardziej do Lin, uśmiechnął się, wyciągnął swoją męską, lecz wysuszoną delikatnie dłoń i dotknął nos Lin tak, aby wytrzeć maseczkę.
- Tobie raczej nie potrzebna żadna maseczka, bo i tak jesteś piękna.- Powiedział Jerry. Obydwoje na siebie patrzyli, przez sekundę i obydwoje się uśmiechnęli. Nagle Lin odwróciła wzrok i zaczęła wypytywać go, co tutaj w ogóle robi i skąd wiedział, że to ona. Ten odpowiedział, że szedł z Maxem do jego dziewczyny i zauważył, że to ona, ponieważ poznał jej piękne długie włosy i tą jej słodką kokardkę.
Po jakimś czasie chłopcy poszli, a ona zaczęła malować paznokcie (na przeźroczysto), potem poszła wziąć kąpiel w wannie i poszła spać.
Linsey pomyślała, że jak wróci do domu i ogarnie jej czysty pokój, to zrobi sobie dzień relaksu.
Gdy wróciła i posprzątała, od razu odsłoniła zasłony (aby światło dotarło do pokoju) i usiadła na łóżku z maseczką. Po 10 minutach ktoś zapukał do jej okna, a ona bardzo się wystraszyła. Zobaczyła, że za oknem stoi Jerry i Max (jego najlepszy przyjaciel). „O kurczę blade! Co ja mam zrobić? Mam tą okropną maseczkę na twarzy” pomyślała i szybko otarła twarz od ręcznik, który leżał na łóżku. Otworzyła okno i popatrzyła w lśniące oczy Jerry’ego. – Siemka Lin!- Powiedział uśmiechnięty Jerry- Widzę, że robiłaś maseczkę, nie wiem po co dziewczyny to na siebie kładą skoro i tak są piękne-. Lin uśmiechnęła się do niego szeroko i powiedziała, że to tylko maseczka nawilżająca. Do Maxa zadzwonił telefon, więc odszedł kawałek dalej.
- Masz maseczkę na nosie- zachichotał Jerry. Linsey zaczęła wycierać cały nos, ale jak na złość nie mogła znaleźć tego miejsca gdzie maseczka została. Jerry przybliżył się troszkę bardziej do Lin, uśmiechnął się, wyciągnął swoją męską, lecz wysuszoną delikatnie dłoń i dotknął nos Lin tak, aby wytrzeć maseczkę.
- Tobie raczej nie potrzebna żadna maseczka, bo i tak jesteś piękna.- Powiedział Jerry. Obydwoje na siebie patrzyli, przez sekundę i obydwoje się uśmiechnęli. Nagle Lin odwróciła wzrok i zaczęła wypytywać go, co tutaj w ogóle robi i skąd wiedział, że to ona. Ten odpowiedział, że szedł z Maxem do jego dziewczyny i zauważył, że to ona, ponieważ poznał jej piękne długie włosy i tą jej słodką kokardkę.
Po jakimś czasie chłopcy poszli, a ona zaczęła malować paznokcie (na przeźroczysto), potem poszła wziąć kąpiel w wannie i poszła spać.
Ostatni dzień „normalnego” chodzenia do szkoły, bo z resztą
już następnego dnia będzie zakończenie roku szkolnego.
Każdy już przychodził tylko z torebką lub bez niczego do szkoły. Na lekcjach był harmider i nawet Lin była rozgadana i podekscytowana tym, że idą wakacje. Z lekcji na lekcje było coraz weselej, wszyscy się śmiali (nawet nauczyciele).
Lin siedziała z Ashley, lecz ta, co chwile chodziła po klasie i gadała z chłopcami.
Po chwili przysiadł się do niej Jerry i zaczął opowiadać, jakie ma plany w wakacje. –Wiesz, może..- Zaczął Jerry-..Może byś ze mną poszła na lody pierwszego dnia wakacji? A potem moglibyśmy się przejść gdzieś. Co Ty na to?- Powiedział.
-To niezły pomysł, bo ja raczej nic nie robię w te wakacje.- Zachichotała dziewczęco Linsey.
Jerry cały się rozpromienił -To jesteśmy umówieni- Powiedział radosny i odszedł do swojej ławki. Linsey, była bardzo podekscytowana, nagle podbiegła do niej Ashley i zaczęła wypytywać, co chciał od niej, a ta odpowiedziała, że chciał się z nią umówić na lody. Ashley wybuchła śmiechem, a później popatrzyła na nią i spytała, czy pójdzie.
Lin zdziwiona zapytała, czemu nie, przecież wydaje się miły.
-Ty myślisz, że jest miły tak bez powodu? Ty chyba życia nie znasz… Chłopak tylko chce cię przelecieć i tyle.-Powiedziała jej wprost. Linsey przemyślała to, co powiedziała Ashley i powiedziała, że się zastanowi.
Zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy wybiegli z klasy jak szaleni. Lin poszła do domu szczęśliwa i nie mogła się doczekać jutra. Gdy dotarła do domu, usiadła na chwilę na ławce przed nim i myślała, o Jerrym.
„Może to prawda, co mówiła mi Ashley? Może on tylko chce tego? A może, jednak chce mnie, bo mu się podobam. Jak bym z nim była… on jest taki… Seksowny. O boże, może jestem dziwna, ale te jego męskie ręce na moim ciele, jego usta na moich, jego umięśniony brzuch. Nie! Bez przesady, znam go tylko 2 tygodnie.” Lin wstała i poszła do domu.
Wieczorem, leżała w łóżku i ciągle myślała o nim. Nie wiedziała, że potrafi tak fantazjować. Jerry, bez koszulki, albo Jerry bez niczego. Gdy tak myślała, za każdym razem jej fantazje kończyły się na słowach, że znają się krótko, że nic z tego nie będzie.
Mama Lin, co chwile wchodziła do pokoju i pytała ją czy wszystko dobrze, bo Lin ciągle buja w obłokach.
Na kolacje miała pizzę zrobioną przez mamę (jej mama była bardzo dobrą kucharką), lecz nie myślała o pizzy, rodzinie, psu, przyjaciołach, ocenach, wakacjach, tylko o nim. –Lin? Czemu Ty tak bujasz w obłokach cały dzień?- Zapytała zaciekawiona mama. –Bo ja myślę o wakacjach- Odparła Lin. Mama uśmiechnęła się i pogłaskała ją po głowie- Czy Ty aby się nie zakochałaś? Nigdy Cię nie widziałam w takim stanie.- Powiedziała Mama. Lin wytrzeszczyła oczy, bo nie wiedziała co powiedzieć. Gdy zjadła, podziękowała za pizzę i poszła do swojego pokoju.
Każdy już przychodził tylko z torebką lub bez niczego do szkoły. Na lekcjach był harmider i nawet Lin była rozgadana i podekscytowana tym, że idą wakacje. Z lekcji na lekcje było coraz weselej, wszyscy się śmiali (nawet nauczyciele).
Lin siedziała z Ashley, lecz ta, co chwile chodziła po klasie i gadała z chłopcami.
Po chwili przysiadł się do niej Jerry i zaczął opowiadać, jakie ma plany w wakacje. –Wiesz, może..- Zaczął Jerry-..Może byś ze mną poszła na lody pierwszego dnia wakacji? A potem moglibyśmy się przejść gdzieś. Co Ty na to?- Powiedział.
-To niezły pomysł, bo ja raczej nic nie robię w te wakacje.- Zachichotała dziewczęco Linsey.
Jerry cały się rozpromienił -To jesteśmy umówieni- Powiedział radosny i odszedł do swojej ławki. Linsey, była bardzo podekscytowana, nagle podbiegła do niej Ashley i zaczęła wypytywać, co chciał od niej, a ta odpowiedziała, że chciał się z nią umówić na lody. Ashley wybuchła śmiechem, a później popatrzyła na nią i spytała, czy pójdzie.
Lin zdziwiona zapytała, czemu nie, przecież wydaje się miły.
-Ty myślisz, że jest miły tak bez powodu? Ty chyba życia nie znasz… Chłopak tylko chce cię przelecieć i tyle.-Powiedziała jej wprost. Linsey przemyślała to, co powiedziała Ashley i powiedziała, że się zastanowi.
Zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy wybiegli z klasy jak szaleni. Lin poszła do domu szczęśliwa i nie mogła się doczekać jutra. Gdy dotarła do domu, usiadła na chwilę na ławce przed nim i myślała, o Jerrym.
„Może to prawda, co mówiła mi Ashley? Może on tylko chce tego? A może, jednak chce mnie, bo mu się podobam. Jak bym z nim była… on jest taki… Seksowny. O boże, może jestem dziwna, ale te jego męskie ręce na moim ciele, jego usta na moich, jego umięśniony brzuch. Nie! Bez przesady, znam go tylko 2 tygodnie.” Lin wstała i poszła do domu.
Wieczorem, leżała w łóżku i ciągle myślała o nim. Nie wiedziała, że potrafi tak fantazjować. Jerry, bez koszulki, albo Jerry bez niczego. Gdy tak myślała, za każdym razem jej fantazje kończyły się na słowach, że znają się krótko, że nic z tego nie będzie.
Mama Lin, co chwile wchodziła do pokoju i pytała ją czy wszystko dobrze, bo Lin ciągle buja w obłokach.
Na kolacje miała pizzę zrobioną przez mamę (jej mama była bardzo dobrą kucharką), lecz nie myślała o pizzy, rodzinie, psu, przyjaciołach, ocenach, wakacjach, tylko o nim. –Lin? Czemu Ty tak bujasz w obłokach cały dzień?- Zapytała zaciekawiona mama. –Bo ja myślę o wakacjach- Odparła Lin. Mama uśmiechnęła się i pogłaskała ją po głowie- Czy Ty aby się nie zakochałaś? Nigdy Cię nie widziałam w takim stanie.- Powiedziała Mama. Lin wytrzeszczyła oczy, bo nie wiedziała co powiedzieć. Gdy zjadła, podziękowała za pizzę i poszła do swojego pokoju.